Kiedy
zaczynam mieszkać w jakimś nowym mieście, na początku muszę
stworzyć swoją ścieżkę, która prowadzi mnie reguły do szkoły.
Najpierw wypróbowuję główną trasę, sugerując się mapą. Ale
nie da się długo wytrzymać chodzenia wzdłuż drogi pełnej
samochodów, więc zaczynam szukać swojej drogi, poszukując
skrótów. W Stambule moim pierwszym odkryciem było chodzenie wzdłuż
wybrzeża od Feneru aż do mostu, który prowadzi na Taksim. Bardzo
dobre rozwiązanie dla mnie, bo rano jestem z reguły wkurwiona I nie
mam ochoty z nikim gadać, ani nikomu ustępować drogi. A na
pobrzeżu rano siedzą tylko wędkarze, rybacy wracają z trasy i
poranni pijaczkowie odbezpieczają butelkę. A co najważniejsze, nie
ma samochodów. Czuć tam zapach ryb i morza. A jeszcze w
październiku, gdy świeciło słońce, to promienie odbijały się
od morza. Całkowity spokój w centrum miasta. Wręcz niemożliwe. To
było odkrycie mojego pierwszego miesiąca.
Drugiego
miesiąca odkryłam urok Paryża. Przestałam chodzić główną
przelotowa ulicą na Beyazit – moją uczelnię, tylko zaczęłam
kluczyć wśród małych uliczek, które prowadzą tam po przekątnej.
Na początku strasznie się gubiłam, ale to też jest fajne w
Stambule, że dwie ulice koło siebie mogą mieć zupełnie inny
charakter. Jedna może być bardzo posh dzielnicą, a ta druga obok
jest pełna warsztatów i małych sklepików z kobietami w chustach.
Więc odkryłam takie małe uliczki, na których nie ma prawie ruchu,
tylko jest pełno kawiarni I kebabów. Ludzie tam są spokojni, jest
nawet kawiarnia w bardzo oldskulowym stylu, która nazywa się Boza,
sprzedają coś tam bardzo typowo tureckiego, taki dziwny biały
napój, ale nadal nie wiem, co to jest. Jest tam pełno sprzedawców
simitów (obwarzanek) i pogacy (takie bułeczki), którzy chodzą z
swoimi obwoźnymi wózkami. W powietrzu unosi się zapach chleba z
piekarni.
Najdziwniejsze
dla mnie jest to, że na całej mojej 35-minutowej trasie nie
spotykam prawie żadnej kobiety. Sami mężczyźni. Nie rozumiem, czy
tu baby nie pracują? O co chodzi?
W
końcu docieram na uniwersytet, pokazuję kartę studencką
strażnikowi, wyjmuję rzeczy z kieszeni, przechodzę przez bramkę do
wykrywania metali, a mój bagaż jest skanowany. Dotarłam.